52. Dziwne dni - Kathryn Bigelow

Wersja video

Zwiastun

DZIWNE DNI / Strange Days
FILMWEB
IMDB


NOTATKI

Czy da się rozmawiać o filmie dłużej niż czas jego trwania? Oj na pewno można. Nam się to do końca nie udało, ale jednak daleko od tego nie było. Tym bardziej, że dziś bez “gadki-szmatki” na wstępie. ;)

Rok 2021 doczekał się, w końcu, pierwszego pełnego odcinka TMF-u. ;) Długo musiał czekać, aż ponad kwartał, ale w końcu mamy dla Was 52. film, który z serca głęboko polecamy jako kolejną, niekoniecznie nieznaną, ale na pewno mocno zapomnianą perełkę, o czym świadczy choćby ilość głosów na Filmwebie.

Oto opowieść o jednym z najlepszych niszowych dzieł Sci-fi lat 90-tych. Do 1995 roku Kathryn Bigelow była już znana z dwóch rzeczy, ‘wodnego westernu’ pt. “Na fali” z Keanu Reevesem i Patrickiem Swayze, oraz z… małżeństwa i rozwodu z samym Jamesem Cameronem. Natomiast dzisiejszy film, czyli Dziwne dni o mały włos nie zakończył kariery tej 43-letniej wówczas reżyserki, przyszłej zdobywczyni Oscara (jako jedyna kobieta, która do tej pory dostąpiła tego zaszczytu…).

Przepis na hit wydawał się niemal pewny. Za scenariusz odpowiadał przecież były mąż, mega gwiazda Hollywood i twórca Terminatora, James Cameron we własnej osobie. Kształtu scenopisowi ostatecznie nadał Jay Cocks (nominacja oscarowa za Wiek niewinności). I trzeba przyznaż, że wszystko to, plus świetna obsada, na czele z Ralphem Finnesem, Angelą Bassett, Juliette Lewis oraz Tom’em Sizemore’m (pierwsza trójka również miała już na koncie oscarowe ‘nomki’), oraz nowatorskie prowadzenie kamery, dynamika montażu, oraz świetna muzyka (z genialnymi kawałkami PJ Harvey czy Skunk Anasie) spełniło nasze oczekiwania bez dwóch zdań!

Słaby wynik finansowy filmu tłumaczymy sobie tym, że że albo ludzie nie byli wtedy gotowi na takie frykasy, czy na mówienie wprost o problemach toczących Amerykę, albo… naprawdę nie mamy nosa do filmów. ;) Ocenę pozostawiamy Wam, zapraszamy na odcinek, w formie audio bądź wideo, a potem na seans “Dziwnych dni”. Choć nie jest łatwo z dokopaniem się do tego filmu, to jednak są platformy streamingowe, gdzie uda Wam się go upolować. Te 2 godziny i 25 minut nie będą przez Was Kochani zmarnowane!

Odcinek jak zwykle bezspojlerowy!

Miłego słuchania!


Intro: Ryan Anderson – Stairwell (zmodyfikowane na potrzeby własne)
Podkład: Blue Dot Sessions – Low Light Switch (zmodyfikowany na potrzeby własne) 
Licencja.

Previous
Previous

Judas and the Black Messiah (minirecenzja)

Next
Next

Obiecująca. Młoda. Kobieta (minirecenzja)